O czym gadać z kolegą? 2010-04-13 17:28:44; o czym gadać z kolegą? 2010-02-19 17:28:55; o czym moge gadać z mojim kolegą?na gg ;D 2011-02-05 21:34:54; O czym moge gadać z kolegą na facebooku.? 2014-06-26 18:42:09; Dlaczego na fejsie z kolegą moge gadać godzinami a w rl ani słowa nie mogę powiedzieć ? Zobacz 4 odpowiedzi na pytanie: o czym można popisać z chłopakiem na gg ? Szkoła - zapytaj eksperta (1787) Pytania do znajomego, które można zadać osobiście lub wysyłając SMS-y przez Internet. jeden. Twoje ulubione wspomnienie? 2. Który moment w życiu najbardziej Cię dezorientuje? 3. O czym śniłem zeszłej nocy? 4. Jaki tatuaż byś zrobił?? 5. Co kupiłem dzisiaj, jeśli pieniądze nie miały znaczenia? 6. Opowiedz kolegom z kursu językowego: o o czym była sztuka, o gdzie siedziałeś/aś, o jakie były twoje wrażenia z teatru. Rozmowę rozpoczyna zdający. C. Negocjowanie Po zakończeniu roku szkolnego w USA chcesz zwiedzić pewne rejony tego kraju wraz z kolegą z Japonii. Ty pragniesz udać się do Kaliforni, on woli Florydę. Jesli chcesz popisać z kimś po angielsku to najlepiej na Facebooku, Reddit lub innej stronie dotyczącej czegoś co Cię interesuje. Jeśli porozmawiać na żywo, to poza wspomnianymi powyżej sposobami można spróbować poszukać spotkania dla osób angielskojęzycznych (niekoniecznie dot. nauki języka) na meetup lub poszukać kogoś do wymiany języka (są takie grupy np. na Facebooku O czym pisać z dobrym kolegą który jest za granicą ? Piszę już z nim 5 godzin do tej pory były tematy ale już się skończyły i zamulamy o czym można by z nim popisać . tylko bez głupich odpowiedzi . . Odpowiedzi SwEEt sIxTeeN :* odpowiedział(a) o 20:50 cos zboczonego xDD 0 0 blocked odpowiedział(a) o 20:50 Co dostał na Mikołaja. Czy miał udany dzień. Nie mam pomysłów. Zwykle, to oni pierwsi do mnie piszą i wymyślają tematy. 0 0 oliwia1995@o... odpowiedział(a) o 20:52 omuzyce, sporcie, szkole, dziesiejszym dni o serialach itp. 0 0 Uważasz, że ktoś się myli? lub Praktyki nauczycielskie po czwartym roku studiów odbywałem w dość przyzwoitym liceum, które słynęło ze świetnych klas biologiczno-chemicznych. Absolwenci tej szkoły bez większego trudu dostawali się na studia medyczne. I tak jest chyba nawet do dzisiaj, choć od moich praktyk minęło lat… No, wiele… W każdym razie chodziły tam dość inteligentne dzieciaki, z którymi można było ciekawie pogadać. I to nie tylko o biologii i chemii (tutaj akurat niewiele miałem do powiedzenia), ale również o literaturze. Warunek był oczywiście jeden – trzeba było wykazać szczere zainteresowanie tym, co mieli do powiedzenia. Po kilku dniach byliśmy więc z kolegą, z którym te praktyki odbywałem, prawie wniebowzięci. Spodziewaliśmy się nudnej, szkolnej katorgi, a okazało się, że praktyki nauczycielskie mogą być ciekawym i twórczym doświadczeniem. Pewnie ten wyraz zadowolenia był mimo wszystko widoczny na naszych umęczonych życiem studenckim twarzach, bo polonistka, która się nami zajmowała, co jakiś czas groziła nam wymownie palcem i mówiła: – Tylko żeby wam się to za bardzo nie spodobało! Trzymać mi się, chłopaki, z dala od szkoły. To naprawdę nie jest łatwa robota! Nie do końca wziąłem sobie te rady do serca, bo po studiach trafiłem jednak na kilka miesięcy do liceum dla pracujących, ale ta szkoła nijak nie przypominała tej, w której odbywałem praktyki, więc z kariery nauczycielskiej szybko zrezygnowałem. Ale mniejsza z tym… W każdym razie powinienem jeszcze dodać kilka słów o pewnym szczególe, który owo zadowolenie z praktyk znacząco wzmacniał. Jak wiadomo, studenci trafiali niegdyś do szkół jesienią, kiedy to zaczyna się czas przeziębień, gryp i chorób grypopodobnych (o koronawirusie nikt jeszcze wówczas nie słyszał). I choć choróbska dotykają zwykle w równym stopniu uczniów, jak i przedstawicieli ciała pedagogicznego, to w roku, w którym odbywałem rzeczone praktyki, zdecydowanie bardziej po głowie oberwali nauczyciele. Grypa, czy tam coś grypopodobnego, wytrzebiła ich w tej szkole niemal dokumentnie. Dyrekcja postanowiła więc wykorzystać nas, niedoświadczonych studenciaków, do łatania lekcyjnych dziur. Już nawet nie pamiętam, czy ktoś nas pytał o zgodę na to, czy chcemy zasuwać na pełen etat, czy też nie. Ale, co ważne, dano nam pełną swobodę w naszych pedagogiczno-dydaktycznych aktywnościach. Mieliśmy jedynie wziąć dziennik z pokoju nauczycielskiego, pójść z uczniami do sali, a potem niech się dzieje wola nieba. I się działa! Polonista po czwartym roku studiów ma łeb napchany wiedzą jak Polak torbę z zakupami po sobotnich sprawunkach w supermarkecie, więc chciałby się koniecznie tą wiedzą z kimś podzielić, a pewnie też – i nic w tym przecież złego – popisać. Więc hulaj dusza, piekła nie ma! O czym to ja z tymi uczniakami na lekcjach nie gadałem. O poezji Wojaczka, prozie Camusa, analizie transakcyjnej Erica Berne’a, wielkiej reformie teatru i psychoanalitycznych interpretacjach baśni i mitów Brunona Bettelheima. Ten Bettelheim cieszył się chyba największym powodzeniem. Wieść o tym, że robię taką lekcję, rozeszła się po szkolnych korytarzach lotem błyskawicy i kiedy tylko zjawiałem się w jakiejś klasie po raz pierwszy, uczniowie zaraz mnie prosili: – Baśnie, baśnie! Niech pan powie nam o baśniach! Więc opowiadałem. Wszyscy w skupieniu słuchali. Potem o tym gadaliśmy, analizowaliśmy, szukaliśmy dziury w całym albo i w połowie. Było twórczo, ale też wesoło, na luzie. Jednakże praktyki zmierzały ku końcowi i trzeba je było zaliczyć. To, że zasuwaliśmy z kolegą po osiem godzin dziennie, nie miało tutaj specjalnego znaczenia. Musieliśmy przeprowadzić lekcję hospitowaną przez uniwersyteckiego dydaktyka. I przygotować do tej lekcji stosowny konspekt. Z celami, metodami, narzędziami i Bóg wie czym tam jeszcze. Jakim cudem udało mi się taki konspekt spreparować, do dzisiaj nie wiem, bo nigdy nie byłem dość biegły w tego rodzaju piśmiennictwie. Mimo że dobrze znałem dzieciaki z klasy, w której miałem przeprowadzić hospitowaną lekcję, przed zajęciami serce weszło mi na wyższe obroty. Trafiła mi się bodaj „Antygona”. W konspekcie miałem wszystko szczegółowo rozpisane. Tyle minut na to, tyle na tamto, tyle na siamto. Ja pytam, uczniowie odpowiadają, uczniowie pytają, ja odpowiadam. Podsumowanie, zebranie wniosków. Koniec. Kropka. Dzwoni dzwonek. W praktyce okazało się to jednak wcale nie takie proste. Sprawdzić obecność udało mi się bez większych problemów, ale potem niestety było coraz gorzej. Krótki wstęp o „Antygonie”, kilka pytań i klasa mi się rozhulała. Gadali, wchodzili w polemikę, argumentowali, sprzeczali się, uparcie szukali dowodów na poparcie swoich tez. Z niepokojem patrzyłem na leżący na biurku konspekt, który nijak nie dawał się w czasie tej lekcji zrealizować. „Nawet nie jestem w połowie” – jęknąłem przeraźliwie w myślach, ale klasa nic sobie z mojego przerażenia nie robiła. Oni byli w ferworze zaciekłej dyskusji. Gadanie sprawiało im wyraźną frajdę. A ja zamiast tupnąć nogą i krzyknąć: Ludzie, co wy robicie! Ja mam tu przecież konspekt do zrealizowania! – podgrzewałem jeszcze tę dyskusję jednym czy drugim nieroztropnym pytaniem, które otwierało nowe pole do filozoficznych czy też życiowych dociekań. „Katastrofa!” – pomyślałem i w tym momencie zadzwonił dzwonek na przerwę. Z miną skazańca podszedłem do pani dydaktyk, która siedziała w jednej z ostatnich ławek. Nawet nie śmiałem spojrzeć jej w oczy. – Świetnie! – usłyszałem. – Co proszę? – wyjąkałem nieco zdezorientowany. – Poprowadził pan świetną lekcję. Gratuluję! – Ale przecież konspekt niezrealizowany, cele nieosiągnięte i w ogóle… klapa – próbowałem być adwokatem swojej klęski, ale na niewiele się to zdało. – I co z tego? Konspekt jest nieistotny – w ustach dydaktyka takie zdanie zabrzmiało jak herezja, ale się przecież nie przesłyszałem. – Najważniejsze, że dzieciaki się otworzyły. Że weszły w żywiołową dyskusję. Że ta lekcja ich jakoś obeszła. Że wreszcie to, o czym rozmawialiście, było dla nich istotne. Twórcza wymiana myśli, to jest najważniejsze w edukacji. A to, że jeden czy drugi cel z konspektu nie został zrealizowany, jest tutaj sprawą naprawdę drugorzędną. Proszę się tym nie przejmować. Przypomniałem sobie o tej hospitowanej lekcji, obserwując zmagania moich dzieci z domową edukacją w czasie trwającej właśnie nieszczęsnej pandemii. Ćwiczenie jedno, drugie, trzecie. Strona piąta, ósma, dziesiąta. To przyswoić, tamto zrozumieć, tego nauczyć się na pamięć. Jedna, druga, trzecia lektura do przeczytania. Jedno, drugie, piąte zadanie do rozwiązania. Trzeba przecież zrealizować podstawę programową. Taki model edukacji nie jest bynajmniej winą nauczycieli, ale trudno go przenieść w warunki domowe. Tak jak trudno byłoby przenieść produkcję fabryczną do trzypokojowego mieszkania. Można oczywiście próbować, ale efekt jest łatwy do przewidzenia. Może pandemia dałaby asumpt do tego, aby ten model edukacji na nowo przemyśleć? Paweł Mazur Gość juliaaax3x3 Gość a ja powiem!!!!!!!!2 Gość juliaaax3x3 Gość nicewwqwwww Gość a ja powiem!!!!!!!!2 Gość juliaaax3x3 Gość juliaaax3x3 Gość ludzie nie bądźcie żałośni Gość a ja powiem!!!!!!!!2 Gość juliaaax3x3 Gość lepiej Gość juliaaax3x3 Gość juliaaax3x3 Gość juliaaax3x3 Gość gość O czym rozmawiać z koleżanką, by lepiej się poznać? Jakie tematy poruszyć, by rozmowa mogła się potoczyć swobodnie? W jaki sposób uniknąć krępującej ciszy? Mamy na to swoje sprawdzone sposoby, które przedstawiamy w 5 prostych punktach. O czym rozmawiać z koleżanką, gdy brakuje tematów?Niby nic, prosta sprawa. Rozmowa z koleżanką. Dla jednych bułka z masłem, podczas gdy dla innych trudność nie do pokonania. Nie każdy przecież ma w sobie tyle swobody i pewności siebie, żeby prowadzić konwersację bez najmniejszego spięcia. Jeśli nie wiesz, o czym rozmawiać z koleżanką, chociaż ją lubisz i czujesz, że moglibyście nawet się zaprzyjaźnić lub też, jeśli po prostu często nie wiesz, o czym rozmawiać i chcesz uniknąć krępującej ciszy, to jesteś w odpowiednim miejscu. Poniżej znajdziesz całe mnóstwo propozycji, dzięki którym już zawsze będziesz wiedzieć, o czym rozmawiać z czym rozmawiać z koleżanką, jeśli chcemy ją lepiej poznać?Bywają rozmowy „o niczym”. Mamy kilka minut przerwy, akurat czekamy na kogoś, kto zaraz przyjdzie lub też przypadkiem spotykamy się na mieście. W takich sytuacjach trudno o rozmowy, które pozwolą nam się lepiej poznać. Jeśli jednak okazuje się, że mamy przed sobą dużo wspólnego czasu, to warto wykorzystać go na lepsze poznanie drugiej osoby. O czym rozmawiać z koleżanką w takiej sytuacji? Oto kilka przykładowych pytań: Jakie jest twoje największe marzenie? Jaka jest najgorsza rzecz, jaką jadłaś w życiu? Jaka jest najlepsza rzecz, jaką jadłaś w życiu? Jaka jest najbardziej szalona rzecz, jaką zrobiłaś w życiu? Czy wygrałaś kiedyś jakąś nagrodę w konkursie albo los na loterii? Jakie masz plany na wakacje/weekend? Zobacz także: O czym rozmawiać z kolegą? Najlepsze sposoby na swobodną konwersacjęPytania typu „co by było, gdyby...?”Świetnym sposobem na to, by ożywić rozmowę i sprawić, by toczyła się bardzo swobodnie, jest zadawanie pytań typu „Co by było, gdyby...?”. Oczywiście nie trzeba układać w głowie listy pytań i zadawać ich po kolei. Poniżej podajemy tylko kilka propozycji, które mogą rozbudzić waszą wyobraźnię, a dalej rozmowa już sama się potoczy. Gdybyś mogła zabrać 5 rzeczy na bezludną wyspę, co by to było? O jakie trzy życzenia poprosiłabyś złotą rybkę, gdybyś ją spotkała? Gdybyś mogła zostać którąś z książkowych lub filmowych postaci, kto by to był? Gdybyś mogła wcielić się w dowolną osobę na świecie, kogo byś wybrała? Gdybyś mogła mieszkać w dowolnym miejscu na świecie, gdzie byś zamieszkała? Gdybyś mogła dać życie jednemu baśniowemu stworzeniu, które byś wybrała? O czym rozmawiać z koleżanką? O filmach!Nie ma chyba nikogo, kto nie lubiłby oglądać filmów. Obecnie mamy do nich tak szeroki dostęp, że z pewnością uda się znaleźć z koleżanką film lub choćby gatunek filmowy, który razem lubicie. Doskonałym pomysłem na rozmowę z koleżanką jest cofnięcie się w przeszłość i powspominanie filmów czy też bajek z dzieciństwa. To temat, który uruchomi bardzo miłe wspomnienia! W tym miejscu warto też wspomnieć o serialach. Jedno jest pewne. Jeśli się okaże, że jesteście fanami tej samej serii, to z pewnością dalszych pomysłów na to, o czym rozmawiać z koleżanką, nie powinno zabraknąć. Książki jako najlepszy temat do rozmów z koleżankąLubisz czytać książki i okazuje się, że twoja koleżanka również? To doskonale! Wymieńcie się wrażeniami z ostatnio przeczytanych pozycji. Polećcie sobie nawzajem swoje ulubione lektury (może okaże się, że to te same? Rozmowom nie będzie końca!). Spytaj, jakie książki lubi twoja koleżanka, a jakich nie lubi i dlaczego. Jakiej książki nie mogła doczytać do końca? Którą ekranizację książki uznaje za udaną, a która według niej nie dorównuje oryginałowi? I ty również opowiedz jej o swoich książkowych fascynacjach. Jeśli nie wiesz, o czym rozmawiać z koleżanką i okazuje się, że książki to wasze wspólne hobby, to masz problem z głowy!Muzyka jako doskonały temat do rozmówMuzyka to obok filmów i książek temat, który również doskonale potrafi połączyć ludzi. Zapytaj koleżankę,, co jej się podoba, czy chodzi na koncerty. Jeśli okaże się, że macie podobne zainteresowania, to nie będzie wam brakowało tematów do rozmów. A jeśli nie, to powstanie właśnie doskonała okazja do tego, by zapoznać koleżankę ze swoim muzycznym światem. A także poznać jej muzyczne fascynacje. Jeśli więc nie wiesz, o czym rozmawiać z koleżanką, zagadnij o muzykę, o której nie bez przyczyny mówi się, że łączy ludzi. Najlepsza odpowiedź Abernett odpowiedział(a) o 14:16: muzyka, filmy, teatr, książki, gazety, sport...Twoja i jego szkoła- jacy są nauczyciele, z jakich przedmiotów Ci dobrze idzie, a z jakich gorzej...Twoja i jego rodzinaplany na przyszłośćpsychologiazdrowie Odpowiedzi niewiem o czym chcesz o wszystkim np o miłości blocked odpowiedział(a) o 22:30 No nie wiem. popiszcie o swoich zainteresowaniach, szkole, pobgadujcie jakichś nauczycieli : p LoVe .. odpowiedział(a) o 15:41 rodzaj muzyki słucha .?Jaki rodzaj filmów lubi .?Jaki sport uprawia .?Czy cie lubi .?Co mu sie w tobie podoba.?i takie tam .. Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub

o czym można popisać z kolegą